„Puerto Banus nie jest dla nas” - czyli historia pewnej nieruchomości
22/06/2020
2022-06-28 13:51Kilka lat temu zadzwonił do mnie znajomy inwestor. Tym razem nie on szukał nieruchomości, tylko poprosili go o rekomendację jego znajomi, którzy dopiero zaczynali przygodę z hiszpańskimi nieruchomościami. Rekomendacje naszych klientów – tych niedoszłych również – zawsze bardzo mnie cieszą, więc podziękowałam rozmówcy, a on jeszcze w ostatnim zdaniu rzucił: „to bardzo wymagający klienci, nie będzie łatwo”. I faktycznie, nie było.
Co znajdziesz w artykule:
- Prosty plan na biznes
- Łatwo nie będzie
- Bo sufit był za niski
- Sytuacja była absurdalna
- Penthouse w Puerto Banus, czyli oddychaj głęboko Tatiana
- Urok osobisty pomaga w negocjacjach
- Włamywanie się do bunkra, czyli zaczynamy remont
- Piękny efekt remontu
- Efekt "wooow", czyli penthouse czeka na nowego właściciela
Prosty plan na biznes
Zaczęło się zwyczajnie, od porannego spotkania przy kawie w restauracji hotelu, w którym zatrzymali się obaj panowie. Ustaliliśmy co i w jakiej kolejności będziemy oglądać, a potem przedstawili mi swój pomysł na biznes w Hiszpanii. Był prosty: zamierzali założyć tu spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością, w swoim kraju mieli kilka wspólnych przedsięwzięć, więc ten typ współpracy się dla nich sprawdzał. Nowa spółka miała być właścicielką wszelkich nieruchomości, które w zależności od typu i sytuacji na rynku miały być kupowane, remontowane i odsprzedawane z zyskiem lub wynajmowane – a po kilku latach odsprzedawane z zyskiem.
Dowiedz się więcej o Puerto Banus Marbella
Łatwo nie będzie
Oszczędzę Wam opisów poszukiwań, które trwały około 6 miesięcy. Napiszę tylko, że klienci bardzo zawęzili interesujący ich obszar: była to w zasadzie wyłącznie pierwsza linia w Marbelli, najlepiej okolice promenady. Mieli dobry budżet, więc zadanie wydawało się nietrudne. Do pierwszego dnia wizyt, kiedy to po obejrzeniu wybranych już przez nas i zweryfikowanych pod kątem kryteriów poszukiwań oraz sytuacji prawno-urbanistycznej nieruchomości, klienci powiedzieli: „żadna z nich”. Miałyśmy jeszcze w zanadrzu kilka propozycji, ale wśród tych z pierwszej tury były moje dwie faworyty i żadna z nich nie wzbudziła entuzjazmu klientów. Wtedy po raz pierwszy pomyślałam: „nie będzie łatwo”.
Bo sufit był za niski
Klienci przylatywali kilkakrotnie, przed każdą ich wizytą szukałyśmy nowych ofert. Kto zna Marbellę ten wie, że mimo, że promenada jest długa, wybór ciekawych nieruchomości jest tam dość ograniczony, bo pierwsza linia w Marbelli pamięta czasy generała Franco, więc budynki są po prostu stare i urodą nie grzeszą. A tu miało być nie dość, że z otwartym widokiem na morze, to jeszcze luksusowo. Raz byliśmy blisko rezerwacji pewnego mieszkania, ale o jego ostatecznym odrzuceniu zadecydował za niski zdaniem klientów sufit w kuchni. Faktycznie, mieszkanie z jakiegoś powodu miało podłogi na różnych poziomach i sufit w kuchni dla kogoś wyższego niż 180 cm mógł być za niski.
Sytuacja była absurdalna
Wtedy po raz kolejny zaproponowałam rozszerzenie obszaru poszukiwań, ponieważ w naszym dotychczasowym klienci znali już dosłownie każde mieszkanie, które było na rynku. Pojechaliśmy obejrzeć kilka nieruchomości w Puerto Banus. Wydawałoby się, że w tym miejscu chciałby móc mieszkać (albo przynajmniej przyjeżdżać na wakacje) niemal każdy. No właśnie, niemal. Bo nasi inwestorzy nie. Znaleźliśmy się w impasie. Klienci wrócili do domu zapowiadając kolejny przyjazd, z coraz mniejszym niestety entuzjazmem, a ja zaczęłam się poważnie zastanawiać, co z tym fantem zrobić. Sytuacja była dość absurdalna: klienci bardzo aktywni, z dużymi pieniędzmi do wydania, absolutnie lojalni, a my bez pomysłu co dalej.
Penthouse w Puerto Banus, czyli oddychaj głęboko Tatiana
Nie poddajemy się łatwo, więc poszukiwania trwały, tylko że nie miałyśmy już w czym wybierać. I wtedy przyszedł mail. „Sprzedam 3. sypialniowy penthouse do remontu z widokiem na morze.” Fantastycznie. Lokalizacja? Puerto Banus. Umówiłam się z właścicielką i pojechałam obejrzeć to mieszkanie. Od drzwi uderzyła mnie feria barw: ściany w salonie były koloru kanarkowego, kuchnia granatowa, łazienki niebieskie, a sypialnia u góry miała czerwoną wykładzinę i różowe ściany. „Oddychaj głęboko” – powiedziałam do siebie i włączyłam wyobraźnię. To, co zobaczyłam spowodowało, że chwyciłam za telefon i zadzwoniłam do naszych klientów.
Urok osobisty pomaga w negocjacjach
Jeden z nich postanowił zaryzykować i przylecieć obejrzeć to moje odkrycie. Szczęśliwie przyleciał ten z wyobraźnią i zobaczył to, co ja. Na dodatek mocno wpadł w oko Pani Właścicielce, 80.letniej damie, równie barwnej jak jej mieszkanie i niebywale bystrej. Ponieważ Pani mówiła biegle w kilku językach, negocjacje przeprowadzili w zasadzie sami. Myślę, że urok osobisty klienta nie był tu bez znaczenia, w każdym razie wynegocjowana cena sprzedaży była atrakcyjna.
Włamywanie się do bunkra, czyli zaczynamy remont
Transakcja przygotowana perfekcyjnie przebiegła bez niespodzianek. W międzyczasie nasza zaprzyjaźniona firma budowlana we współpracy z inwestorami przygotowała plany przebudowy apartamentu. I zaczęło się. Wyburzyliśmy wszystko, na obu poziomach. Inwestor – ten z wyobraźnią oczywiście – zażyczył sobie, by na piętro prowadziły szklane, podświetlane schody. Ostatecznie trzeba je było zrobić na zamówienie i zbudować od zera w mieszkaniu, przebijając się przedtem przez niemal metrowy zbrojony strop. Budynki osiedla Andalucia del Mar powstawały w latach osiemdziesiątych, są więc bardzo solidne i proces przekuwania stropu zbliżony był do włamywania się do bunkra. W każdym razie udało się.
Piękny efekt remontu
Generalny remont trwał prawie 6 miesięcy. Wymieniliśmy wszystko: instalacje, rury, klimatyzację, oświetlenie – po prostu wszystko. Otworzyliśmy kuchnię i wyrzuciliśmy z salonu nadmiar szaf, co dało nam piękną, jasną, otwartą przestrzeń, która mieści teraz salon, jadalnię i bardzo praktyczną, nowoczesną kuchnię. Widok z salonu zapiera dech: zatoka, zieleń i marina Puerto Banus w oddali. Na tym samym poziomie pozostała jedna sypialnia z balkonem i widokiem na Gibraltar, z własną łazienką z 2 prysznicami i podgrzewaną podłogą. Słynne „hollywoodzkie” schody prowadzą na piętro, gdzie mieszczą się 2 sypialnie, które dzielą 1 łazienkę z podgrzewaną podłogą. W łazience wygospodarowaliśmy schowek na pralkę i suszarkę. Sypialnie natomiast są bardzo różne: jedna, nieduża z 2 pojedynczymi łóżkami i balkonem, a druga, przestronna, z dużym łóżkiem i dwoma tarasami: jeden z nich powtarza widok z salonu, a drugi, największy i wychodzący na zachód, jest fantastycznym miejscem do podziwiania zachodów słońca nad Morzem Śródziemnym z Gibraltarem w tle.
Zobacz, jak spektakularną metamorfozę przeszedł ten penthouse
Efekt "wooow", czyli penthouse czeka na nowego właściciela
Jeszcze tego samego lata zaczęłyśmy wynajmować to świeżo wyremontowane cudo turystom. Nie było ani jednego gościa, który wchodząc do mieszkania nie wydałby z siebie zachwyconego „wooow”. Nic dziwnego, że bardzo szybko dorobiłyśmy się – a w zasadzie apartament i my – oceny 9,8 na 10 na Booking.com. Turyści kochają nasz penthouse, mamy takich, którzy pojawiają się co roku i to niekoniecznie latem. Właściciele są bardzo zadowoleni z obrotu spraw i pewnie nie zdecydowaliby się na sprzedaż, gdyby nie fakt, że jest to inwestycja i jako taka, powinna przynieść spółce planowany zysk. I teraz właśnie nad tym pracujemy. Nasz ulubiony „ADM505”, bo taki pseudonim artystyczny nosi nasz penthouse (Andalucia del Mar, apt. 505), jest na sprzedaż.
Tu znajdziecie więcej informacji na jego temat tego wyjątkowego apartamentu w Puerto Banus